[Nie histeryzuj i nie przesadzaj!]
Jakiś czas temu napisała do mnie pewna osoba z podziękowaniami za to, że piszę o zwykłej ludzkiej życzliwości. Przyznała, że poczuła ulgę, czytając wpis (—> kliknij) o historii mojego Kursanta, który nie mógł zapomnieć o drobnym i szalenie pozytywnym geście nieznajomej pieszej. Sama mając podobne historie „w swoim repertuarze”, powiedziała, że ma obawy, aby opowiadać o nich. Nie chce bowiem zostać posądzona, delikatnie mówiąc/pisząc, o skłonności do bycia przewrażliwioną. I to zdanie zmusiło mnie do refleksji a nawet, jak się łatwo domyślić, do napisania tego postu.
Bo czyż nie wszyscy je czasami miewamy? Oczywiście obawy, nie skłonności.
Z jakiegoś powodu społeczeństwo wpajało nam od pokoleń, że należy się wstydzić porażek, nie mówić o nich, zamieść wszystko pod dywan. Ujawnianie słabości to … słabość, a swojej wrażliwości to słabość, naiwność i infantylność, której absolutnie nie należy pokazywać światu. “Nie płacz, nie bądź beksa, nie bądź mięczak! Nie histeryzuj! Co ludzie powiedzą!” itp. Kto z nas przynajmniej raz tego nie usłyszał?
Co za stek bzdur. Wychowana w świecie zakazów i strachu przed „potencjalnym” wstydem, obawiałam się “publicznych” łez wzruszenia, które przecież towarzyszyły mi w różnych momentach życia. Pamiętam kiedy byłam na spektaklu baletowym: Romeo i Julia. Taniec i muzyka porwały mnie do innego wymiaru. Wpatrzona, zasłuchana, zahipnotyzowana zapomniałam o bożym świecie. Nagle kurtyna opada, włączają się światła … Myślę tylko: wstyd, wstyd, wstyd. Co robić? Nagle przyłapana na gorącym uczynku słyszę: “Agata, Ty płaczesz???”
“Tak, kurna chata – płaczę. Wzruszyłam się historią i pięknem ruchu scenicznego, którego doświadczyłam niemal namacalnie.” – pomyślałam. Wkurzały mnie wtedy moje łzy, bo nie chciałam przecież a) zwracać na siebie uwagi b) “robić scen” czy sprawiać wrażenia panny histerycznej.
No właśnie i tu sprowadzamy wszystko do sedna sprawy. Skąd właściwie wiemy jakie wywieramy na innych wrażenie i co to znaczy “robić sceny”, “histeryzować”, czy przesadzać”? Czyż nie są to ubliżające, degradujące określenia wymierzane w stronę nie tylko wrażliwych osób, ale w stronę każdego z nas? Bo chyba mamy przecież prawo przeżywać po swojemu, na swoich zasadach i częstotliwościach. I wcale nie muszą to być łzy. Bynajmniej.
W pewnym momencie uznałam swoją wrażliwość za siłę i odwagę, początkowo nie zdając jeszcze sobie z tego sprawy jak bardzo silnymi są moimi atrybutami i sprzymierzeńcami.
Zrobiłam nawet swój mały prywatny research/rozeznanie. Ale o tym przy innej okazji. Nie chcę Was tu przeciążać zarówno nielekką tematyką jak i danymi. 😉
Tymczasem podrzucam Wam do inspiracji wieloletnie badania i twórczość Brene Brown, którą zaraziła mnie moja mądra przyjaciółka i blogerka (którą serdecznie pozdrawiam teraz :* )
Brene Brown jest profesorem na University of Houston. W ciągu jej dwudziestoletniej kariery zawodowej wzięła pod lupę tak mało komfortowe składowe naszego jestestwa jak odwaga, wrażliwość, wstyd, empatia. Jej książki to bestsellery, a jej mowa podczas TED talk’u “Siła wrażliwości” była obejrzana ponad 45 milionów razy i widnieje w pierwszej piątce najczęściej oglądanych przemówień w historii TED talk’ów (TED talk to słynne konferencje naukowe organizowane na całym świecie). Polecam szczególnie w pierwszej kolejności obejrzeć jej obydwa wystąpienia na konferencjach.
Potęga wrażliwości —> kliknij
Wsłuchując się we wstyd —> kliknij
Brene twierdzi, że próbujemy otępić, uśmierzyć nasze emocje, co przyczynia się często do zabicia radości, wdzięczności, szczęścia oraz do problemów zdrowotnych. Jej przesłanie to: “Trzeba pozwolić sobie samym być widzianym, dogłębnie widzianym, JAK KTOŚ WRAŻLIWY, kochać całym sercem, nawet jeśli nie ma żadnych gwarancji, (…) praktykować wdzięczność i radość w chwilach trwogi…” oraz mówić sobie: ”Jestem wdzięczny, bo bycie takim wrażliwym oznacza, że żyję”.
Bardzo podoba mi się jak Brene podkreśla fakt, że wrażliwość jest niesłychanie ważna nie tylko na polu prywatnym, ale w samym biznesie: “Jeśli stworzycie takie miejsce, w którym wrażliwość będzie postrzegana jako słabość, nie spodziewajcie się od swoich pracowników kreatywności, innowacji i tego, że zbudujecie zaufanie”. O biznesie i wrażliwości – do tego tematu będę chciała jeszcze wrócić. 🙂
Na ten moment jednak zachęcam Was, za Brene Browne, aby nie zagłuszać swoich emocji, swojej wrażliwości oraz nie wstydzić się tego jak odczuwamy i interpretujemy bodźce z zewnątrz. Nie jesteśmy przewrażliwieni, nie histeryzujemy, nie przesadzamy. To jest nasza perspektywa, nasz stopień wrażliwości, nasza unikalna kombinacja NAS.
Tak odczuwamy. Koniec kropka.