Będę żyć!

Będę żyć!

Kilka tygodni temu, w niedzielny wieczór, usiadłam na sofie z zamiarem pogrążenia się w świecie książki. Wtedy właśnie usłyszałam nieprzeciętny hałas wydobywający się z bliżej nieokreślonego miejsca. Hałas przypominał jakby conajmniej rozwścieczonego bąka, który dziwnym trafem wpadł do naszego głośnika. Bzyczenie było na tyle głośne, dziwne i intrygujące, że zaczęliśmy szukać z mężem źródła tych niespotykanych, niecodziennych dźwięków w naszym domowym zaciszu.

Nagle Rob dojrzał delikatną pajęczynę w rogu pokoju (nie oceniajcie nas ?) a na niej kilka ledwo widocznych muszek – ofiar.

Ale zaraz! W tej bardzo statycznej sieci jedna muszka była jakby dynamiczna. Po chwili okazało się, (aż ciężko w to uwierzyć), że to właśnie ona poczyniła cały ten raban i podniosła na równe nogi nasz dom.

Nie muszę Wam mówić jak bardzo nie lubię owadów. Wszystkie nielegalnie przebywające skrzydlate istoty zostają przeze mnie natychmiast zgładzane lub eksmitowane (proszę o wyrozumiałość wszystkich obrońców zwierząt
?).

Jednak ta mała wielka Muszka poruszyła
coś we mnie.

Z mojego punktu widzenia nie miała szans na przetrwanie. Z sideł Tekli nikt przecież nie wychodzi żywy.
Muszka jest za mała, żeby poruszyć siecią i się z niej oswobodzić. I jest za krucha, żeby mogla wołać o pomoc. Jej żywot był przesądzony.

Czy na pewno?

Coś jednak we mnie się obudziło. Wspólczucie a może bardziej podziw?
Muszka nie traciła nadziei. WIERZYŁA. WALCZYŁA. WOŁAŁA o pomoc. Stałam i patrzyłam na nią i jej determinację w zdumieniu.

To była szybka reakcja. Wzięłam kij od mopa. Delikatnie ściągnęłam ją z sieci i zabrałam ją na balkon.

Idiotyczna sytuacja. Aż głupio o niej pisać.

Ale …. czy nie nasuwa Wam się tu również analogia do nas samych?

? Ile razy brakuje nam pewności siebie?
? Ile razy nie wierzymy, że nam się uda?
? Ile razy myślimy, że nasza sytuacja jest bez wyjścia?
? Ile razy nie wołamy głośno o pomoc?

Muszka stała się nie tylko moim domowym bohaterem, ale źródłem inspiracji i motywacji.

Co więcej, Muszka skłoniła mnie do następujących wniosków:

? Zawsze jest wyjście z sytuacji.
? Zawsze warto krzyczeć, żeby zwrócić na siebie uwagę i otrzymać tym samym pomoc.

? A wszystko to zawsze zaczyna się od naszej wiary w siebie, naszego nastawienia i jednoznacznie podjętej decyzji.

? Czy powiem sobie: „Będę żyć!” czy „Zdaję się na ślepy los.” a może „To nie ma sensu i tak mi się nie uda.”?

A jakie Tobie nasunęły się wnioski z historii o Muszce?

Dbajmy o siebie,
A.

PS A może masz ochotę na spotkania rozwojowe w duchu MasterMind- gdzie zmieniamy między innymi nasze nastawienie? Od października ruszam z kolejną edycją w języku polskim i angielskim. Podrzucam link i formularz do zapisów. Spotkania rozwojowe LC Mastermind ™

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top