[Walenty a może kilo cukru i zero miłości dla siebie?]
Tak sobie wczoraj pomyślałam – kurczę – jutro Walentynki – głupio przemilczeć ten temat na blogu … Ale …
Co w sumie napisać? Takie komercyjne święto …
Kiedyś z odrobiną zazdrości i rozmarzeniem spoglądałam na zakochane pary tulące się w przytulnych, klimatycznych knajpkach przy poznańskim Starym Rynku. Nie obchodziłam Święta Zakochanych, bo zazwyczaj nie miałam z kim.
Dziś mam męża i też nie obchodzę tego święta, bo jakoś obydwoje lubimy robić wszystko inaczej, niestandardowo i zwyczajnie po swojemu …
I potem tak sobie pomyślałam … a właściwie zadałam sobie pytanie …
Jak bardzo wyrażamy sobie samemu miłość?
A co za tym idzie:
* Jak bardzo dbamy o siebie?
* Jak często stawiamy siebie na ostatnim miejscu, bo nie umiemy komuś asertywnie odmówić?
* Na ile potrafimy siebie pochwalić, zauważyć małe sukcesy a nie bagatelizować ich, mówiąc „to nic wielkiego” lub „każdy tak potrafi”?
* Na ile mówimy o sobie w dobrych słowach a nie negatywnych (o ja głupia; no tak – ja zawsze muszę coś skopać; no cała ja itd.)?
* Na ile pamiętamy o sobie, żeby spędzić samemu ze sobą czas, zrobić coś dla siebie, zwyczajnie zadbać o swoje sprawy?
No ja przyznam Wam się, że od czasu pandemii, czyli od prawie roku dbałam o wszystkich tylko nie o siebie. Zatracałam się w pracy, w nauce, próbach rozwijania biznesu i gdzieś zgubiłam przy tym wszystkim cząstkę taką wyłącznie zarezerwowaną dla siebie i na swoje potrzeby. I dlatego jeszcze w listopadzie minionego roku powiedziałam sobie basta: zadbam o moją idealną codzienną rutynę, zdrowie i zwyczajnie siebie.
Zapisałam się na trzy wyzwania w chodzeniu. To był dla mnie milowy krok. Zaczęłam kombinować jak małymi ruchami zmienić mój siedzący tryb życia.
A dwa tygodnie temu w końcu odważyłam się i poszłam zrobić podstawowe badania.
W zasadzie myślałam, że będzie gorzej … ale zaraz … mój cukier jakby za wysoki – aż przechyliłam głowę w prawo – jakby miało mi to pomóc w natychmiastowym odczarowaniu wysokich cyfr …
Zawsze byłam szczupła, odżywiam się zdroworozsądkowo … a jednak.
Jestem na takim etapie, że wiem, że jeszcze wszystko w moich rękach i swoim stylem życia, zmianą nawyków mogę zmienić wszystko. To nie wyrok a alarm i ostatnia szansa na zmianę. I powiem Tobie, że zuchwale z tej szansy skorzystam!
Ostatnie dni były dla mnie trudne i nauczyły mnie pokory i szacunku do swojego zdrowia, które jak się okazuje, nie jest nigdy takim pewnikiem, do swojej świątyni, jakim jest moje ciało i przede wszystkim do siebie.
Jestem pewna, że jest przynajmniej jedna rzecz, którą i Ty możesz zrobić dla siebie.
Co to będzie?
A może właśnie sprawdzenie swojego poziomu cukru (ponoć to plaga naszego wieku; mówi się, że w Polsce może być nawet 10 milionów osób, które borykają się z za wysokim poziomem cukru, który prowadzi do powolnego, cichego i przerażającego spustoszenia naszego organizmu).
A jeśli nie badania, to może aromatyczna kąpiel, wygospodarowanie sobie dodatkowej godziny w tygodniu tylko dla siebie?
Ty już sam/a wiesz najlepiej czego Ci potrzeba.
Zacznij od siebie.
Życzę Ci dużo miłości. ??
Dbaj o siebie,
A.
PS A to kwiaty (od męża, ale też od samej siebie), które są z nami przynajmniej od tygodnia. Kupujemy je regularnie a nie od święta.