[Uśmiech do zielonego kalendarza …]
Nigdy nie lubiłam planować. Co roku kupowałam nowe piękne kalendarze z nadzieją, że to się zmieni. Po tygodniu kalendarze szły w odstawkę.
W tym roku mimo wszystko uparcie, po staremu kupiłam dwie piękne sztuki: 1) czerwony, bo pasuje do mojego pamiętnika, czytnika i etui oraz 2) zielony pod moje logo (niestety nie było fioletowego; moje logo firmowe to fiolet i zieleń).
W zasadzie kalendarze kupiłam już w październiku ubiegłego roku… Mają piękne brzegi pod kolor okładki i miejsce na długopis, a tydzień rozpisany jest na dwóch kartkach – tak jak lubię (wtedy mam pogląd od razu na cały tydzień).
Przyszedł styczeń i pomyślałam, że coś trzeba z nimi zrobić … W czerwonym zaczęłam rozpisywać sobie plan na cały tydzień a w zielonym małe rzeczy, których dokonuję każdego dnia i z których jestem zwyczajnie dumna …
No i powiem Wam, że zielony kalendarz, a w zasadzie pomysł na jego zagospodarowanie to strzał w dychę!
Dodaje mi tyle energii i nasuwa tyle wniosków, że spoglądam z uśmiechem i dużą nadzieją w przyszłość ?
Tak sobie myślę, że sztuką jest doceniać małe rzeczy w sobie i być z nich dumnym (choć i te większe dokonania i powody też zostają zaniedbywane przez nas …). Sporo osób, z którymi rozmawiam zawodowo lub na stopie prywatnej nie dostrzega lub nie dopuszcza do siebie myśli, że coś im wychodzi lub są w czymś znakomite i godne podziwu.
Pamiętam, kiedy w szkole coachów podczas sesji pokazowej coach zapytał się mnie, w czym jestem wybitna ….
Wiecie, co odpowiedziałam?
Nic. Kompletnie nic. Wybuchłam za to głośnym śmiechem. Byłam zdezorientowana i z niedowierzaniem poprosiłam o powtórzenie pytania.
W czym jestem wybitna? To można być w czymś wybitnym? I że ja niby mam być w czymś wybitna?
I teraz tak sobie myślę, że wybitności nie znajdzie się w sobie jeśli nie zacznie dostrzegać się swoich choćby mikro sukcesów. Teraz pisząc ten post, pomyślałam sobie, że być może ta sesja sprzed kilku miesięcy uruchomiła we mnie potrzebę przyłapywania się na dobrych rzeczach i stąd pomysł na zielony kalendarz. Cokolwiek to jest, to rzeczywiście działa.
Uśmiechajmy się nie tylko do kalendarza, ale przede wszystkim do siebie. Przyłapujmy się na dobrych rzeczach i punktujmy się za nie. A nasz ruch za pomocą długopisu na kartce zdziała cuda. Tak mówią liczne badania, nie tylko te amerykańskie i ja im naprawdę wierzę ?
A Wy korzystacie z kalendarzy? Macie swój sprawdzony system? I czy chwalicie się?
Dbajcie o siebie,
A.
PS W najbliższą sobotę podchodzę do egzaminu w szkole coachów – trzymajcie, proszę kciuki. Przy okazji nauka do egzaminu to jedno z moich usprawiedliwień na mniej ostatnio regularne wpisy tutaj. Drugie usprawiedliwienie to takie, że tworzę dwa kursy online jednocześnie i trochę przeszacowałam swoje możliwości czasowe. Niemniej jednak powiem Wam, że te kursy to perełki i jestem z nich mega, ale to mega dumna.