Jaka jest Twoja misja?

JAKA JEST TWOJA MISJA?

? Trzy lata temu udaliśmy się do pewnego ładnego, kameralnego miejsca na poznańskim Grunwaldzie, aby zapytać, czy 14-go października moglibyśmy poświętować tam nasz wielki dzień. Sympatyczny pan otworzył kajecik, delikatnie się uśmiechnął i spontanicznie skomentował: „O! W dzień EDUKACJI NARODOWEJ!” I wtedy mój świeżo upieczony narzeczony krzyknął z entuzjazmem, jakby przyłapał mnie na gorącym uczynku: „Ha! No mówiłem, że jesteś rasową nauczycielką a ciągle się tego wypierasz!”

? ? Pobraliśmy się równo trzy lata temu w dzień … Nauczyciela.

Zawsze wzbraniałam się przed nazywaniem mnie nauczycielką. Samo zatrudnienie przez szkoły językowe na zastępstwa w szkołach w czasach moich studiów nie uprawniało mnie do tego tytułu – myślałam.
Nie pozostawałam tam też na długo. Kilka epizodów z pracą w szkole uzmysłowiło mi, że to misja dla ludzi o mocnych nerwach.

Mając za sobą namiastkę doświadczenia w instytucji oświatowo-wychowawczej, zaczęłam podziwiać nauczycieli bardziej niż kiedykolwiek.

? Praca w szkole była dla mnie mieszanką wybuchową, niczym szalona, młodzieńcza miłość z wielkich ekranów kin, która wywoływała we mnie skrajne emocje.

? Z jednej strony była to szczera radość na sercu. Kiedy widzisz dzieci, które obsypują Cię laurkami i z wdzięcznością patrzą na Ciebie … Kiedy otaczają Cię ze wszystkich stron na korytarzach szkolnych, piszcząc z radości na Twój widok i pytając z niecierpliwością w głosie: „Co będziemy dziś robić na angielskim?” Albo kiedy mówią Tobie: „Jest Pani najwspanialszą nauczycielką pod słońcem; to tylko dzięki Pani zacząłem wierzyć, że nauczę się angielskiego …” Wtedy zapominasz o nieznośnym hałasie podczas przerw, który niszczy twoje wrażliwe uszy i przyprawia Cię o nieznośny ból głowy na całą resztę dnia. Zapominasz, że ciągłe interwencje w bijatyki, konflikty, pyskówki wykańczają cię do tego stopnia, że pod wieczór przygotowując się na kolejne lekcje zasypiasz z wykończenia w ubraniu i resztkami makijażu na sobie. Zapominasz, że kolejne przekleństwo, które usłyszałeś pod swoim adresem uderzyło w twoją godność, na którą zasługuje przecież każdy człowiek na tej planecie. Zapominasz, że brak szacunku, który doświadczasz ze strony choćby niektórych wulgarnych i agresywnych uczniów nie jest czymś normalnym i ludzkim…

Jednak pomimo radosnych uniesień na sercu, pasji do przekazywania wartości, motywowania, inspirowania, przekazywania wiedzy w kreatywny, nieszablonowy sposób, nie zdecydowałam się na pracę w szkolnictwie.

Do dzisiejszego dnia więc nie nazywałam się „nauczycielką”. Lubię nazywać się trenerem, mówcą a ostatnio coachem, bo odkryłam swoje powołanie do coachingu. Takiego stanu „flow” dawno już nie czułam prowadząc spotkania MasterMind czy sesje coachingowe. To zdecydowanie ten kierunek … W ostatni weekend zrozumiałam i czułam to bardziej niż kiedykolwiek.

Do dziś. Bowiem w południe otrzymałam piękną wiadomość tekstową od mojej byłej Klientki:

? „Agata! Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Nauczyciela! Chciałam napisać, że nie miałam lepszej nauczycielki jak Ty. Tęsknię za Tobą i lekcjami. Wszystkiego dobrego raz jeszcze. Świętuj! ? ”

I wtedy przypomniałam sobie o święcie nauczyciela i poddałam termin nauczyciela pod dyskusję z samą sobą.

Przecież nauczyciel jest:
• trenerem, który wprowadza przemyślane zasady i dynamikę odpowiednią do skutecznej nauki;
• mówcą, który swoim głosem, mową ciała i słowami potrafi zaangażować swoich wychowanków w proces nauki;
• coachem, który wierzy w potencjał, możliwości drugiej osoby, jest jego równym partnerem oraz umie zadać trafne pytania, które sprowokują do działania i wspomogą proces zmian zachodzących w uczniu.

Bo NAUCZYCIELEM JEST TAK NAPRAWDĘ KAŻDY Z NAS. I nie ważne jest, jaką rolę oficjalnie wypełniamy w społeczeństwie. Możemy być rodzicem, przyjacielem, partnerem, współpracownikiem. To właśnie jakimi zasadami się kierujemy i z jaką energią, co robimy i mówimy do drugiego człowieka niekwestionowanie wpływa na ludzi dookoła nas.

Pytanie, czy z naszej roli nauczyciela wywiązujemy się dobrze?
Martin Luther King powiedział, że: „Jeśli choćby jednej osoby nauczyłem nadziei – nie żyłem nadaremno.”

Ja już zrozumiałam swoją misję. Chcę obdarowywać ludzi ich własnymi marzeniami. Pomagać zrozumieć im ich pragnienia, potencjał i towarzyszyć im w ich drodze do samorealizacji. Forma jest ważną, choć drugorzędną kwestią.

A Ty, drogi Nauczycielu? Myślałeś o swojej misji?
W jaki dokładnie sposób pozytywnie wpływasz na innych?
Kto jest Twoim uczniem?

PS Ten wpis dedykuję mojemu Kochanemu Mężowi w naszą trzecią rocznicę ślubu i wszystkim moim UCZNIOM ??

Pięknego dnia!
Dbajcie o siebie,
A.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top