Czuję ból i obrzydzenie

Ten temat siedzi już we mnie długo. I przyszedł w końcu ten moment na jego poruszenie.

W 2001 roku po raz pierwszy zawitałam do Stanów Zjednoczonych. Było to miejsce i czas pełen wrażeń i poniekąd sprzeczności. Jedna z rzeczy, która mnie – młodą dziewczynę wchodzącą z coraz większym rozpędem w dorosłe życie – najbardziej jednak zszokowała i uderzyła to absolutna obojętność wobec odmienności widocznej na ulicach. Nawet najbardziej ekstrawagancko ubrana osoba, wytatuowana, czy zakolczykowana (mam szczególnie na myśli piercing na twarzy, wtedy bardzo modny) nie budziła zdziwienia, przeciągłych spojrzeń czy komentarzy. Niezależnie od tego, czy był to Nowy Jork, LA, Denver, Las Vegas, Chicago, Waszyngton D.C. czy małe wioski i mieściny w Vermoncie czuło się akceptację i zwykłą życzliwość. W tym samym roku po raz pierwszy spotkałam też i zaprzyjaźniłam się z przesympatycznym Erickiem, który miał swojego chłopaka… Vermont był znany z par gejowskich i dużej swobody. Wracałam do domu jakby wyzwolona, radosna, szczęśliwa. „To tak można żyć? Z akceptacją dla odmienności a wręcz z obojętnością do niej?” – dziwiłam się. Mówią, że podróże kształcą. No tak: wyświechtane, ale jakże prawdziwe hasło. Ta pierwsza podróż za dalekie wody zmieniła we mnie wszystko.

Za każdym razem kiedy wracałam na przestrzeni siedmiu lat do Polski po półrocznych pobytach w USA przechodziłam szok kulturowy. Było mi tu, w moim rodzinnym kraju źle. Przynajmniej w pierwszych miesiącach po powrotach z zagranicy, zanim się na nowo nie zaaklimatyzowałam. A najbardziej raniła mnie ludzka nieżyczliwość i brak … tolerancji.

Pomimo faktu, że czułam się patriotką, zaczynałam tęsknić za innym światem, który zdążyłam już nieco poznać. Mój dziadek – powstaniec Wielkopolski, zasłużony i uhonorowany wieloma orderami bohater, wpajał mi miłość do ojczyzny i oddanie. A we mnie rodził się wewnętrzny konflikt i zaczynała dojrzewać pewna niezgoda na to, co się dzieje dookoła mnie, w mojej ojczyźnie.

Za każdym razem po miesiącach ludzkiej życzliwości w USA czy w UK, już w pierwszych dniach na ziemi ojczystej jakiś gbur w kolejce czy na ulicy pozwalał mi swoim zachowaniem zatęsknić za granicami tego kraju.

Pamiętam też kiedy kupiłam sobie okulary korygujące, na tamte czasy mocno modernistyczne – nie miały oprawek, jedynie mostek i zauszniki były pomarańczowe. Jechałam tramwajem i mama jednego dziecka wskazała na mnie palcem i powiedziała do swojej pociechy: “Zobacz jak ona głupio wygląda w tych okularach. Co to właściwie jest?” Nawet nie zrobiło mi się przykro. Zachowanie dorosłej osoby z nastoletnią córką w centrum Poznania wydawało mi się tak absurdalne, że myślałam, że mi się to zwyczajnie śni.

Kiedy indziej jechałam autobusem i miałam na sobie nietypową, fioletową, oversize czapkę. Chłopak z dziewczyną, którzy stali obok mnie śmiali się ze mnie i złośliwie komentowali mój ubiór. A ja byłam dorosłą kobietą, nie miałam wtedy nastu lat, żeby być tak szykanowana przez niewiele młodsze osoby! W głowie mi się nie mieściło jak moi rodacy są zaściankowi i zacofani. “Gdzie ja żyję?” – pomyślałam wtedy.

Takich sytuacji mogłabym wymieniać w nieskończoność.
Dziś w necie jestem świadkiem bardziej niepokojących przejawów braku tolerancji i życzliwości. Każdy ma swoją rację i broni jej żarliwie. “Ci, którzy jeszcze noszą maski to zmanipulowani idioci i kretyni, którym wyparował mózg.” – czytam w komentarzach dobrze wykształconych znajomych fejsbukowych, którzy szczycą się, że są tacy “ponad wszystkimi i wszystkim” i wiedzą więcej. Ba! Mają monopol na całą wiedzę tego świata.

Nie uwierzycie, ale na początku pandemii moja znajoma, z którą zawsze miałyśmy milion wspólnych tematów do omówienia i nie starczało nam nigdy czasu na przedyskutowanie wszystkich, napisała mi, po tym jak miałam odmienne spojrzenie na temat 5G, że jeśli nie wyedukuję się w zakresie teorii spiskowych i dalej będę tak naiwna, to ona zrywa ze mną znajomość. (…)

Wygląda na to, że spora część z nas wyrabia sobie opinię, za którą poświęciłby drugiego człowieka na podstawie samych WIADOMOŚCI a nie faktów. Bo jak jest naprawdę ani Ty ani ja nie wiemy i wiedzieć zwyczajnie nie możemy. Natomiast mimo wszystko jesteśmy chętni i gotowi zmiażdżyć drugiego człowieka tylko za to, że nie dzieli z nami naszej perspektywy.

Naprawdę ciężko uwierzyć, że najgorszym wrogiem jest drugi człowiek. I to w imię niby czego?
Dziś z rana wpadł mi w oko artykuł w internecie o kapitanie Stefanie Kuligu – jednym z ostatnich żyjących Żołnierzy Wyklętych, który przeżył cztery niemieckie obozy koncentracyjne i masakryczne prześladowanie polskich komunistów. Dziś twierdzi, że prędzej wybaczy Niemcom aniżeli Polakom, którzy atakowali siebie nawzajem i którzy “dali mu bardziej w kość”. (…)

Czuję ból i obrzydzenie widząc co Polak Polakowi czyni.

Mimo wszystko pozostaję dalej wierna swojej ojczyźnie i idealistycznie wierzę w nią i swoich rodaków.

Dziś też proszę Cię o jedno:

Ocknij się. Nie pozwól dalej niszczyć swojego brata czy siostry w imię wierności niczym nie potwierdzonym teoriom, poglądom, upodobaniom, orientacjom, polityce. One nie mają żadnej wartości a Ty i ja już tak. I Ty możesz to zmienić. Teraz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top