(To chyba ja z rodzicami na budowie naszego domu )
Ale ja nie o tym! Ja dziś z poważnym pytaniem przychodzę
Co może mieć wspólnego ze sobą nauka języków obcych i wewnętrzne dziecko?
Dziś pewnie przeczytacie dużo postów związanych z wewnętrznym dzieckiem. Niektórzy będą nas zachęcać do wydobycia na nowo dziecięcej ciekawości, autentyczności czy radości z małych rzeczy.
Ważniejsze jednak w ramach poszukiwań swojego dziecka wewnętrznego zdaje się być odszyfrowanie schematów z dzieciństwa, które uruchamiają się nam w życiu dorosłym (zdawałoby się „zupełnie nie wiedzieć czemu”).
Kiedyś przyszła do mnie na lekcję jedna pani, która od progu ostentacyjnie, jakby z dumą w głosie powiedziała, że nigdy nie lubiła języka angielskiego. „Wolę niemiecki” – dodała na koniec swojego wywodu, podnosząc majestatycznie swój podbródek. Zdziwiłam się. Nie byłam wtedy jeszcze oficjalnym coachem, ale ponieważ zawsze kierowała mną ciekawość ludzi, ich mechanizmów działań, to zadałam kilka otwartych pytań
Dość szybko okazało się, że moja przyszła wtedy kursantka miała nieprzyjemne zajście związane z lekcją angielskiego w przedszkolu. To doświadczenie okraszone wieloma negatywnymi emocjami wbiło się tak mocno w jej psychikę, że sama myśl o języku Szekspira przyprawiała ją o gęsią skórkę.
Kiedy uzmysłowiła sobie jakie mechanizmy z dzieciństwa nią żądzą, odczarowała swój stosunek do języka. Dość szybko też zaczęła odczuwać radość z nauki i swoich pierwszych sukcesów.
Ja z kolei miałam wpajane, że nauka i języki obce to mój paszport do lepszego życia. W dobie komunizmu brzmiało to szczególnie motywująco. Rodzice powtarzali: Pamiętaj, nie oglądaj się na żadnych szczonów (po poznańsku: chłopaków ),
tylko się ucz. Powtarzane zdanie jak mantra dało imponujący efekt. W wieku trzydziestu paru lat wciąż byłam singielką, ale za to z dwoma ukończonymi kierunkami filologicznymi i własną szkołą językową
Dzięki nieprzepracowanym schematom z dzieciństwa można więc przesadzić w jedną albo drugą stronę Na szczęście obie bohaterki ogarnęły się i żyły długo i szczęśliwie.
Pomyślcie, jakie schematy powielacie ze swego dzieciństwa? Jakie były Wasze doświadczenia szkolne, rodzinne a nawet przedszkolne? Jeśli coś wbudza w was strach, odrazę czy niepokój, to co za tym stoi?
Podrzucam przy okazji nowy odcinek podcastu Inspiratorka w tym temacie. Niech będzie małym uzupełnieniem tego szerokiego tematu. Kliknij tu.
Dbajmy o siebie, dzieciaki A.