Młodość, dojrzałość i szczęście

Młodość jest przereklamowana. Te dane są szokujące. ?

W ostatnich miesiącach dużo porządkuję – w przenośni i dosłownie. Trochę wstyd mi się przyznać, ale zagraciłam się. Na usprawiedliwienie swoich poczynań powiem tylko, że na pierwszym miejscu według talentów Gallupa plasuje się u mnie Zbieranie. Ja to nazywam zbieractwem rzeczy, wspomnień, informacji. I tak przeszukując starą stertę magazynu psychologicznego Charaktery (o, zgrozo – z 2015 roku), mój wzrok przyciągnął intrygujący tytuł „Udane życie”. Swoją drogą, ciekawe jest to jak rzeczy, które w sobie trawimy, nagle zaczynają nas „atakować” w świecie zewnętrznym. Też tak macie? Męczycie w sobie jakiś temat, a tu nagle ktoś podrzuca Wam książkę albo „przypadkiem” pojawia Wam się filmik na YT w proponowanych kanałach. A więc do rzeczy … ?

W artykule, który przykuł moją wspomnianą już uwagę, podane zostały dane z badań przeprowadzanych przez naukowców, którzy dowiedli, że najwięcej pozytywnych emocji doświadczają osoby w wieku 64, 65, 69 lat. ❣️
Młodość i wczesna dorosłość, jak się okazuje więc, nie jest najszczęśliwszym okresem dla współczesnej ludzkości.

Dlaczego tak jest?

W pewnym momencie bowiem zdajemy sobie sprawę, że nasz czas naprawdę jest ograniczony i zaczynamy skupiać się bardziej na tu i teraz oraz na tym, co rzeczywiście jest dla nas ważne. ?

I te zdania uspokoiły mnie, bo chodź do tej pełni szczęścia jeszcze mi brakuje, to zwłaszcza w ostatnim czasie dostrzegam jak wiele pozytywnych zmian zachodzi we mnie. Pomimo …? (…)

A ja od zawsze miałam problem z zaakceptowaniem nieubłagalnego przemijania czasu. Jakoś zwyczajnie nie chcę się starzeć i godzić z faktem, że jestem już panią w średnim wieku, kiedy wcale tak się nie czuję. ??‍♀️ W mojej głowie i sercu wciąż przeważa dziecięca ufność, ciekawość świata i pewna figlarność … I jak tu czuć się stateczną panią???

Z drugiej jednak strony, przeczytawszy artykuł o zależności między wiekiem a szczęściem, pomyślałam sobie z pewną ulgą i łagodnością dla siebie: „Jaka ja jestem wdzięczna za swój dotychczasowy dorobek życiowy (dla uściślenia: z pogranicza duchowo-emocjonalno-intelektualnego). Za żadne skarby nie chciałabym powrócić do wcześniejszych lat, kiedy to miotałam się w niedookreśleniu samej siebie, kiedy nie rozumiałam swoich naturalnych predyspozycji i mocy i kiedy wreszcie nie potrafiłam wyartykułować całej siebie i obronić swoich racji!”

Pomimo kłód, które życie mi co jakiś czas podkłada i przypomina o swej czarnej stronie, czuję się szczęśliwa i zintegrowana z sobą. A co najważniejsze, w końcu nauczyłam się być proaktywna i nie stawiać siebie w roli ofiary! Umiem przekuć niepowodzenie w lekcje i efektywne działania. To takie uwalniające! No za nic nie oddałabym tych umiejętności, które wyrabiałam sobie i w sobie dekadami.

Więc pomału konkludując ten mój przydługawy już wywód, zaczepnie napiszę na odchodnym: Może i jestem panią w średnim wieku, ale bardziej rezolutną, odważną i zwyczajnie szczęśliwszą niż wcześniej! Odważną do tego stopnia, że przestałam tuszować niedoskonałości, a zaczęłam pokazywać się światu ze swoimi skazami – tak jak na załączonym obrazku i w ostatnim anglojęzycznym odcinku podcastu. Niech widzą cienie pod oczami, niech słyszą, że nie zawsze znajdę odpowiednie słowo do mojej wypowiedzi. W końcu przestało mi zależeć na przychylnych opiniach całego świata! To uczucie to dopiero prawdziwa rozkosz! ?

A przy okazji zapraszam do podcatów agata’s way i Inspiratorka, dostępnych na większości platform ? Dodam tylko, że dopiero się rozkręcam ?

Dbajmy o siebie,

A.
Inspiratorka młodość szczęście

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top